16.02.2014

Zjedzmy coś! Ale gdzie? - Pobite Gary!



U Was też zawsze zapada cisza po tym pytaniu? Za każdym razem, gdy wybieramy się gdzieś na obiad/kolację, czy to we dwoje, czy ze znajomymi, pada sakramentalne pytanie - "Ale gdzie?" Owszem, mieszkamy w miejscu, gdzie restauracji nie brakuje. Kuchnia włoska, polska, francuska, chorwacka, azjatycka itd. Do wyboru do koloru! I co z tego?! Większość knajp zamyka się szybciej niż została otwarta, nie zawsze zdążymy sprawdzić jak tam karmią. Są jednak na mapie Trójmiasta takie miejsca, które przeżyły wiele konkurencyjnych lokali. I to chyba najlepsza recenzja, a przynajmniej powód, by sprawdzić, jak tam karmią. Nie oznacza to jednak, że opieramy się pokusie i nie zaglądamy do nowych kulinarnych miejsc. Zaglądamy, a jakże!
Zapraszam Was na nowy cykl na Just Cook "Zjedzmy coś! Ale gdzie?" - pokażę Wam miejsca, gdzie byłam, jadłam, piłam i wyszłam zadowolona. Zabiorę Was tam, gdzie warto zabrać znajomych, gdy przyjadą z wizytą nad morze (a zawsze ktoś chce nas odwiedzić w okolicach wakacji ;). Chcę stworzyć mapę miejsc, gdzie można iść w ciemno. Gdy jestem głodna, nie mam ochoty na odkrywanie nowych lokali, nie mam ochoty na kulinarny zawód. Chcę iść tam, gdzie jestem pewna, że mnie dobrze nakarmią.  Będą to miejsca, z których wychodzę z pełnym brzuchem i uśmiechem na twarzy. Rzecz jasna, subiektywnie :)

Nie wiem, czy ktoś z Was miał przyjemność mieszkać/spacerować po gdańskiej Żabiance? No cóż, nie oszukujmy się - nie jest to najpiękniejsza dzielnica Gdańska. Nie wyróżnia się niczym szczególnym. Jak wszędzie, spotkacie kilku żuli dzielnie pilnujących sklepu, a w chłodniejsze dni skrytych w blokowych klatkach. Panowie często rugają siebie na wzajem "nie przeklinaj przy pięknej pani". Znajdziecie też przyjemne place zabaw, obok mini siłownie na świeżym powietrzu, stację skm z kilkoma straganami, duże bloki, których cudem architektury na pewno nikt by nie nazwał. Fakt, jest coś szczególnego w Żabiance - jest stąd całkiem blisko nad morze, 15-20 min. spaceru i jestem na plaży - taki mały żabiankowy "haj lajf".
Jest jeszcze coś - brak lokali gastronomicznych. Oczywiście wykluczając budki z czymś, czego jedzeniem nazywać się nie powinno, pizzerie, które nazwę zmieniają dość często. Za często, by tam zaglądać. Powiedzmy sobie szczerze - gastronomiczna posucha.
No i jest! Pojawił się na mapie Żabianki nowy lokal, bynajmniej nie buda z wszechobecnym kebabem i nie pizzeria, jakich wszędzie na pęczki. Pobite Gary - bistro z prawdziwego zdarzenia :) Lokal urządzony w modnym ostatnio klimacie - drewniane krzesła, czarna ściana do "gryzdania" kredą, skrzynki przypominające te, po owocach (moja miłość - skrzynki oczywiście, choć owoce również). Generalnie - estetycznie i przytulnie.



Karmią tam zacnie! Próbowałam zaledwie kilku pozycji z ich menu, ale mam śmiałość twierdzić, że większość dań jest pyszna. Jak powszechnie wiadomo, jemy również oczami, a w Pobitych Garach oczy nie pozostaną głodne. Bardzo ładnie, "modnie" podane dania, a jednocześnie bez tego zadęcia znanego z drogich restauracji.


Koniecznie muszę zwrócić Waszą uwagę na kawę. Ośmielam się stwierdzić, że parzą tam najlepszą kawę na Żabiance! Ok, nie byłabym sobą, gdybym się nie przyczepiła. Pracuje tam taka przesympatyczna Pani, która zaparzyła mi przepyszną kawę. Pełna zapału wróciłam następnego dnia i trochę się zawiodłam, bo kawa nie była już tak wyśmienita, a cappuccino dostałyśmy w innej filiżance niż poprzednio. Niemniej jednak owa kawa, zarówno za drugim, jak i trzecim razem była bardzo dobra, może nie wyśmienita, ale naprawdę bardzo dobra.
Skoro już się czepiam, to niestety jest jedna rzecz, która w Pobitych.... jest wyjątkowo uciążliwa - wentylacja, a raczej jej brak. Długo po wizycie czuliśmy na sobie zapachy z kuchni. Mam nadzieję, że niebawem to się poprawi.






Pobite Gary nie byłyby tak smaczne i fajne, gdyby nie ludzie, którzy tam pracują. Sympatyczna, wyluzowana obsługa, to dla nas kwestia równie istotna, co smak dań. A w tym lokalu obsługa jest na 5+. Kelnerka, która z życzliwością i uśmiechem (mam śmiałość twierdzić, że szczerym i niewymuszonym) proponuje pyszności z menu i dba o Ciebie tak, że czujesz się gościem, a nie klientem, to największy skarb restauracji. I takie skarby mają w Pobitych...
Więc jeśli chcesz zjeść coś dobrego i bez kostki rosołowej, albo masz ochotę na dobrze zaparzoną kawę z pycha ciastkiem czekoladowym na gorąco, w miejscu, gdzie panuje swobodna i koleżeńska atmosfera ( nie mylić z olewaniem gości), to z czystym sumieniem polecam Ci to niewielkie bistro na gdańskiej Żabiance. "Będzie Pan zadowolony"

Burger z domowymi frytkami pierwsza klasa!


Gdzie? ul. Bitwy Oliwskiej 34 Gdańsk
fanpage Pobite Gary


Koniecznie dajcie znać, czy Wam też smakowało!

* Zostałam pouczona, że Pobite Gary znajdują się w Oliwie, a nie na Żabiance. Cóż, kwestia granicy dzielnic zawsze budzi emocje w towarzystwie. Pozwólcie, że nawet jeśli administracyjnie Pobite Gary "należą" do Oliwy, to przywłaszczę je do "mojej Żabianki". Jakoś tak mi lepiej, jak sobie pomyślę, że takie fajne miejsce mamy na naszej dzielni :)

3 komentarze:

  1. Anonimowy7/5/14

    zamówiłyśmy raz z koleżankami jedzenie i wszystko fajnie tylko porcje są jak dla juniora...wydaje mi się że za 15 zł, dorosły człowiek liczy na to że się naje. Tak już po zdjęciach owych "lanczy", wydawało mi się, że porcje są bardziej "restauracyjne" niż barowe, ale koleżanka namówiła i potem wszystkie 4 byłyśmy zawiedzione i...głodne :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie próbowałam u nich "lanczy", więc ciężko mi się odnieść, ale stałe pozycje z menu są spore, my byliśmy najedzeni, a nie zaspokoi nas mała porcyjka :) muszę w takim razie kiedyś sprawdzić ofertę 'danie dnia'.
      dzięki za odwiedziny :) pozdrawiam

      Usuń
  2. Najsmaczniejsze, MNIAM! Jadłam kopytka ze szpinakiem, orzechami i gorgonzolą - ach...Wystrój mnie urzekł, obsługa super i w ogóle wszystko naj tak, że nawet ten brak klimatyzacji mi nie przeszkadza :)

    OdpowiedzUsuń

Durszlak.pl