31.01.2014

Im się upiekło!




Nie wiem, jak funkcjonują ludzie, którzy nie zjadają w ciągu dnia żadnego ciepłego posiłku! Ja nie potrafię i nawet nie chcę. Bo niby po co? Dlaczego? Ciepłe zawsze smakuje lepiej, no dobra, prawie zawsze. Szczególnie zimą ciepłe posiłki to podstawa. Kasza jaglana daje mi energię i skutecznie rozgrzewa o poranku, jajecznicą też nie pogardzę, ale to całym rokiem :) Jeśli już jem rano kanapki to zapiekam je przez kilka minut w piekarniku (może dlatego nie kuszą mnie wątpliwej urody i smaku zapiekanki w budkach?) Mało tego, ja nawet podgrzewam sok pomidorowy i wielowarzywny. I buraczkowy też, a co?! Próbowaliście? Dla mnie bomba!
Taka sytuacja: wchodzę zziębnięta do domu, głodna na maksa, a w lodówce nic, co dałoby się odgrzać na już. No dramat zziębniętego człowieka... i co ja robię? Nalewam do kubka porcję soku pomidorowego i podgrzewam w mikrofali ( w końcu do czegoś się przydaje) przez kilka minut. Odrobina świeżo mielonego pieprzu i mam najlepszy gorący kubek ever!

Ale nie o gorącym kubku dziś, a o gorącej marchewce i równie rozgrzanej pietruszce :)
Nie oszukujmy się - kolorowe sałatki ze świeżych warzyw nie smakują tak, jak w sezonie. Coraz częściej wybieram marchew i pietruszkę. Ta druga lekceważona i zapomniana w mojej kuchni przez długie lata, tej zimy wkroczyła na salony! Jako przekąska, dodatek do ryb, mięsa, jako rozgrzewka. Aha i jeszcze jedna kwestia - upieczone korzenie są ozdoba talerza.
Nie jestem taka mądra i sama nie wpadłam na tak prosty i pyszny pomysł (niestety). Na szczęście moja Siostra już jest i to właśnie u Niej jadłam swoją pierwszą pieczoną marchewkę :)


Składniki:

  • marchew/pietruszka
  • oliwa/olej
  • cukier
  • pieprz/sol - opcjonalnie

Wykonanie:

  1. Piekarnik nagrzewam do 180 stopni z termoobiegiem.
  2. Umytą marchew/pietruszkę obieram i kroję na dość cienkie słupki (ok.1 cm.)
  3. Wykładam na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia.
  4. Warzywa pokrywam niewielka warstwą oliwy/oleju (najwygodniej robić to pędzlem) i posypuje cukrem. Nie szaleję, szczególnie w przypadku marchwi, bo ma swoją naturalną słodycz. 
  5. Piekę  ok. 20 min. do zrumienienia i zmięknięcia warzyw.
  6. Lubię połączenia słodkie - słone, więc na końcu posypuje świeżo mielonym pieprzem i solą morską 


25.01.2014

O Fejsie i Serniku






Przeglądam, mało tego - ja się wgapiam w te wszystkie cudowne zdjęcia na fejsie i blogach. Wgapiam się i myślę, że Ona(On) to dopiero maja fajnie! Takie wakacje, takie ciuszki, a jaki makijaż! I jeszcze super kolacja w super modnej knajpie! Wszystko to udokumentowane i oczywiście udostępnione.
Z otwartą buzią klikam na kolejne i kolejne. Już miałam zbierać szczękę z podłogi, ale dotarło do mnie, że nie ma powodu jej tak szeroko otwierać! Bo w czym nasze wakacje w Gruzji są gorsze od wylegiwania się na plaży w Egipcie? Czy podróż z karimatą i kuchenką turystyczna wzdłuż wybrzeża Albanii jest gorsza od Złotych Piasków w Bułgarii? Czy wyprawa na Krym i dolary "podarowane" ukraińskiej milicji nie mają w sobie znamion przygody? I czy w zasadzie jest sens rozpatrywać czyje wakacje były fajniejsze? Nie ma. Każdy wybiera sposób odpoczynku taki, jaki mu odpowiada (a przynajmniej powinien) i cieszy się tym jak potrafi :)
Każdy ma w sobie potrzebę dzielenia się swoim szczęściem. Mniej lub bardziej, ale jednak. Nie umieszczam swoich słit foci w sieci, nie wstawiam zdjęć brzucha po treningu ( nie dlatego, że ostatnio rzadko trenuję, nieeee). O, matko! Właśnie sobie uświadomiłam, że ja nawet nie wstawiłam foty pierścionka zaręczynowego na mym palcu, zaraz po tym, jak Luby wstał z kolan. No cóż, fejsowa porażka!
Mój ekshibicjonizm ma formę zdecydowanie kulinarną. Dzielę się z wami moimi smakami, zapachami, chwilami spędzonymi w kuchni i przy stole. Czasem wkradną się pewne przemyślenia i podróże. To mi wystarcza. Przynajmniej na razie. Kto wie, może za jakiś czas będę wszystko udostępniała na swoim profilu? Nigdy nie mów nigdy!

Dzielę się więc z Wami moim urodzinowym sernikiem. Za tortami nie przepadam, a serniki wręcz uwielbiam, więc kto zabroni mi upiec sernik zamiast tortu? No, kto bogatemu zabroni?

Przepis pochodzi z tej. Tym razem zdecydowałam się na dodatek czekolady, ale piekłam go też w wersji ze skórką pomarańczową. Zawsze wychodzi i zawsze smakuje :)

Składniki (tortownica ok. 20 cm.):

Składniki muszą mieć temperaturę pokojową



  • 1000 g twarogu półtłustego lub tłustego, zmielonego przynajmniej dwukrotnie 
  • 5 jajek
  • 100 g masła
  • 1 łyżka mąki ziemniaczanej
  • 1 łyżka mąki pszennej
  • 4/5 szklanki drobnego cukru do wypieków
  • 2 łyżeczki ekstraktu waniliowego (nie miałam, dodałam 2 łyżki cukru waniliowego)
  • 50 g czekolady mlecznej
  • Wykonanie:
    1. Mąki przesiewam, czekoladę siekam na drobne kawałki. Tortownicę wykładam folią aluminiową (jeśli zależy wam na idealnie równych brzegach, wyłóżcie tylko dno. Owijam tortownicę także z zewnątrz, by była szczelna. Sernik piekę w kąpieli wodnej.
    1. Nastawiam piekarnik na 170 stopni bez termoobiegu.
    1. W misie ucieram masło z cukrami na jasną puszystą masę. Wbijam po jednym jajku, po każdym ucierając.
    1. Teraz dodaję stopniowo twaróg. 
    1. Odkładam mikser. Dodaję mąki i mieszam całość.Na koniec wsypuje czekoladę i delikatnie mieszam.
    1. Masę wylewam do tortownicy. Wstawiam do drugiej blaszki z gorącą wodą. Woda powinna zakrywać 2/3 wysokości tortownicy. Wstawiam do piekarnika i od razu zmniejszam temp. do 150 stopni.
    1. Piekę przez 1,5 godziny. Studzę min. godzinę, a potem schładzam przez kilka godzin.
    Opis jest dość długi, ale też bardzo szczegółowy. Tak naprawdę jest to ekspresowy sernik, jego przygotowanie zajmuje ok. 20 min.Tym razem miałam ochotę polać go słonym karmelem z tego przepisu. Bez polewy sernik też jest pyszny:)



    20.01.2014

    Dla POSTanawiających - łosoś



    Już się poprawiam, już biję się w piersi, że pierwsze przepisy po świętach to słodkości! O zgrozo! jak ja mogę tak Was katować?!
    Dziś obiecuję poprawę, postaram się publikować więcej przepisów na dania wytrawne. Zaczynam od klasyki. Dla wszystkich, którzy POSTanawiają poprawę: że nie będą objadać się ciasteczkami, że będą ćwiczyć, że będą zdrowo jeść. Łosoś pomaga wytrwać w tych wszystkich postanowieniach - jest pyszny, zdrowy, szybki w przygotowaniu. Dla mnie to po prostu kawał pysznego mięsa :)
    Nie pogardzę łososiem w tej najprostszej odsłonie - pieprz, sól, sok z cytryny, bardzo doceniam prostotę tego dania i właśnie tak najczęściej traktuję łososia. Ok, pozwalam sobie jeszcze na plaster prawdziwego masła, który cudownie rozpływa się na kawałku upieczonego mięsa.
    Tym razem proponuję marynatę równie prostą, ale dzięki dodatkowi imbiru i sosu sojowego, nieco egzotyczną. Można uznać, że to taka "niedorobiona" teriyaki.
    Niestety nie mam dla Was zdjęć "po" - jakoś nie mam śmiałości prosić moich gości, nawet tych najbliższych, żeby wstrzymali widelce i noże i pozwolili mi strzelać foty. No cóż, wierzcie albo nie - po upieczeniu wygląda równie apetycznie!


    Składniki  (na 8 sporych kawałków ryby):

    • 8 porcji łososia ( u mnie ze skórą)
    • 1/2 szklanki oleju lub oliwy (u mnie pół na pół olej rzepakowy i olej lniany)
    • 4 łyżki sosu sojowego
    • 4-5 cm korzenia imbiru (śmiało można więcej jeśli lubicie)
    • 3 średnie ząbki czosnku
    • 1/2 łyżeczki ostrej papryki
    • pieprz świeżo mielony
    • sól (ostrożnie - sos sojowy jest dość słony)

    Wykonanie:

    1. Obieram imbir (dla mnie najprostsza jest metoda obierania małą łyżeczką) i siekam w drobną kostkę, podobnie z czosnkiem.
    2. Do sporej miski wlewam olej/oliwę i dodaję pozostałe składniki. Wszystko dokładnie łączę.
    3. Do tej samej miski wkładam kawałki łososia i za pomocą pędzla "maluję" każdy kawałek ryby marynatą. Marynata powinna dokładnie pokryć każdy kawałek. 
    4. Przykrywam folią i wstawiam do lodówki na min. 30 min., a najlepiej na kilka godzin.
    5. Nagrzewam piekarnik do 175 stopni z termoobiegiem
    6. Przekładam rybę na blaszkę wyłożona papierem do pieczenia skórą do dna blaszki. Marynatę, która spłynęła na dno miski przekładam na rybę.
    7. Pieczcie ok. 20-30 min. w zależności od tego, jak bardzo wypieczoną rybę lubicie, ale nie przesadzajcie, bo wysuszony łosoś wiele traci.
    8. Gotowe! My lubimy skropić już na talerzu sokiem z cytryny. Tym razem podałam z pieczoną marchewką i pietruszką i puree ziemniaczano-groszkowym.  Ale łosoś uwielbia wiele innych dodatków, więc można szaleć :)



    13.01.2014

    Ciasto daktylowe (podobno skandynawskie)





    Być może nie powinnam wstawiać kolejnego słodkiego przepisu, bo przecież wszyscy się teraz oczyszczają, odchudzają i podejmują inne noworoczne postanowienia. Ja nie podejmuje, nie muszę nic zrzucać po świętach (spokojnie - nie zawsze byłam taka mądra, wcześniejsze święta zawsze skutkowały tym, że spodnie były jakoś tak niezrozumiale ciaśniejsze:).
    Zapraszam Was więc na pyszne i proste ciasto daktylowe. Bardzo łatwe w przygotowaniu, a po domu roznosi się wspaniały korzenny zapach.




    przepis znalazłam na timrfordessert.pl i trochę go zmodyfikowałam.

    Składniki (tortownica ok. 20 cm)

    • 175 g pokrojonych drobno daktyli
    • 200 ml wody
    • sok z 1/2 cytryny + z 1/2 pomarańczy
    • 200 g miękkiego masła
    • 100 g brązowego cukru
    • 2 jajka
    • skórka otarta z 2 pomarańczy lub garść kandyzowanej skórki z pomarańczy
    • 1 łyżeczka sody (jak dla mnie soda jest wyczuwalna w smaku, następnym razem spróbuję upiec z 3/4 łyżeczki)
    • 2 łyżeczki cynamonu
    • 200 g mąki

    Wykonanie:

    1. Pokrojone daktyle zalewam woda i gotuję ok. 15 min. do momentu aż będą miękkie. Łączę z sokiem z cytryny i pomarańczy. Odstawiam do ostudzenia.
    2. Nagrzewam piekarnik do 170 stopni.
    3. W misce łączę mąkę, sodę, cynamon.
    4. W drugiej misce ucieram masło z cukrem na gładka masę. Dodaję po jednym jajku, po każdym dokładnie miksując. Teraz dodaję skórkę z pomarańczy.
    5. Do masy wsypuję suche składniki (maka itd.) i dokładnie mieszam.
    6. Na koniec dodaję daktyle i wszystko łączę w jednolitą masę
    7. Ciasto przelewam do tortownicy wyłożonej papierem do pieczenia lub fola aluminiową, wyrównuje powierzchnię i piekę ok. 40 minut. Po tym czasie zmniejszam temperaturę do 150 stopni i piekę jeszcze ok.10 min. (do suchego patyczka)
    Ciasto jest idealnie wilgotne, więc polewa nie jest konieczna, ale tym razem miałam na nią ochotę. Zmiksowałam 1/2 opakowania serka mascarpone z ok. 50 ml ubitej kremówki i łyżeczką cukru pudru. Polałam ostudzone ciasto (zużyłam tylko połowę polewy) i starłam skórkę z pomarańczy. 

    Smacznego :)



    Durszlak.pl