Otwieram lodówkę i widzę jak samotnie stoi na górnej półce, ledwo dostrzegalny za masłem orzechowym. Patrzy na mnie i już prawie słyszę jak ma do mnie żal, że o nim zapomniałam. Słoik z suszonymi pomidorami. Nie tymi dojrzewającymi w południowym słońcu, ale polskimi, suszonymi w moim piekarniku.
Jest dosyć późno, nie jestem głodna, więc nie przyrządzę sobie makaronu z pomidorami i natką pietruszki. Dziś już nie, ale jutro i może jeszcze za tydzień, a nawet i za dwa tygodnie przygotuję pyszny makaron w iście włoskim stylu (a w zasadzie sycylijskim).
A dziś - zrobię z nich pesto. Poczeka nawet kilka tygodni. Uratuje, kiedy brakuje sił nawet na przygotowanie kanapki. I zrobię sobie włoską ucztę w kilka minut.
Zróbmy sobie pesto!
Składniki:
- 1/2 szklanki suszonych pomidorów z zalewą
- 1 szklanka świeżej bazylii
- garść orzechów (piniowe, laskowe, a nawet arachidowe)
- sól, pieprz
- 2 duże ząbki czosnku
- ok. 4 łyżek oliwy extra vergin
- 2 łyżki startego parmezanu lub innego twardego sera
Wykonanie:
- Bazylię myję, czosnek obieram, ser ścieram na tarce. Pomidory wraz z zalewą przekładam do blendera i dodaję resztę składników. Miksuję na gładką masę. Jeśli pasta jest zbyt gęsta dolewam więcej oliwy. Solę i pieprzę do smaku. Przekładam do szczelnie zamykanego słoiczka i przechowuję w lodówce.
- Nie dodaję dużo sera, ponieważ uwielbiam, kiedy ser roztapia się na gorącym makaronie i dlatego dodatkową porcję sera ścieram tuż przed podaniem.
- Jeżeli chcecie przechowywać pesto kilka tygodni zalejcie gotowe już w słoiczku warstwą oliwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz