Idealna na weekendowe śniadanie, na "rozmowy o życiu" przy lampce czerwonego wina, jako przystawka przed kolacją i na obiad w upalne dni, kiedy pomidory są słodkie i soczyste. Idealna w zimowe dni, kiedy o takich pomidorach możemy tylko pomarzyć, za to w kuchennej szafce stoją zawsze gotowe do działania pomidory w puszce. I to musi nam wystarczyć. Byle do lata. Do słodkich pomidorów z domowej uprawy lub z ulubionego stoiska na najbliższym bazarku.
Przepisów na bruschette znajdziecie wiele, co najmniej tyle, co na jajecznicę. Ja ubóstwiam ją w każdym wydaniu. Jak to zwykle bywa proste rzeczy bywają najlepsze. Bez zbędnego zadęcia, bez misternie ułożonej konstrukcji i trudno dostępnych dodatków. Ot, taka zwykła bruschetta. Dziś z mozzarellą.
Składniki (proporcje nie są istotne, bo kto mi będzie mówił, ile pomidorów położyć mam na swojej grzance, no kto?):
- pomidory z puszki (jeśli świeże to pozbawione gniazd)
- czosnek
- oliwa
- pieczywo (ciabatta, chleb z otrębami, pełnoziarnisty lub po prostu ulubiony)
- świeża bazylia
- mozzarella
- sól, pieprz
Wykonanie:
- Nagrzewam piekarnik do 180 stopni.
- Pomidory odsączam (sok wykorzystam do sosu do makaronu lub po prostu wypiję z odrobiną pieprzu), solę i pieprzę do smaku.
- Pieczywo kroję na kromki (1,5 - 2 cm), skrapiam oliwą i nacieram przekrojonym na pół ząbkiem czosnku. Wstawiam do nagrzanego piekarnika na ok 5 min. do zrumienienia.
- Na grzanki nakładam solidną porcję pomidorów i posypuję startą mozzarella. Zapiekam przez kolejne 3 min.
- Gotowe bruschetty posypuję świeżo mielonym pieprzem (dla urody i dla smaku) i posiekanymi listkami bazylii.
P.S. Jeśli przy waszym stole czeka wygłodniała grupka znajomych idealnym rozwiązaniem będzie postawić misę z pomidorami, upieczone grzanki i bazylie na stole i ogłosić "self-service" . Oczywiście przy takim rozwiązaniu rezygnujemy z podpiekania sera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz