No wiem, wiem - zamuliłam z tym barszczem. Ale nie z lenistwa, przysięgam! Otóż powód jest dużo bardziej prozaiczny - od zeszłego czwartku głównym składnikiem mojej diety były faworki :), a poza tym trzeba od czasu do czasu "wyczyścić" lodówkę. No wiecie, dojeść wszystkie resztki, opróżnić słoiczki, w których widać dno, ale jeszcze coś się wyskrobie, no życie no.
Ale dziś jest, prezentuje się Wam dumnie i namawia do wypróbowania przepisu we własnej kuchni.
I powiem Wam jeszcze coś - to dłuższe czekanie wyjdzie nam (mi już wyszło) na dobre. Zakwas jest jeszcze lepszy, bardziej intensywny i piękny głęboki kolor.
Smacznego!
Przepis zaczerpnęłam z tej strony, nieznacznie go modyfikując
Składniki (4-5 porcji):
- słoik zakwasu buraczanego z tego przepisu
- 1 l wody
- 2-3 marchewki
- 1/5 pietruszki
- 1/4 selera (tym razem nie miałam i dodałam suszone liście - dają radę)
- 1/2 jabłka
- 4 listki laurowe
- 3 ziarna ziela angielskiego
- 3 goździki
- 1 łyżka oleju
- pieprz i majeranek do smaku
Wykonanie:
- Warzywa i jabłko obieram i kroję w mniejsze części (jeśli pochodzą z waszego ogródka to wystarczy dokładnie umyć).
- Do niewielkiego garnka wlewam wodę, olej, dodaję warzywa, przyprawy i gotuję bulion przez min. 1 godzinę.
- Odcedzam i dokładnie odciskam warzywa (nie wyrzucajcie ich, przydadzą się do innego dania). Do większego garnka wlewam bulion, zakwas, pieprz, majeranek i podgrzewam na minimalnym ogniu przez min.30 min. Ważne, by nie doprowadzić do wrzenia.
- Doprawiam do smaku, solą, sokiem z cytryny.
Uwaga: część buraków z zakwasu kroję w drobną kostkę - w ten sposób zjadamy więcej tego cennego warzywa. Pozostałe większe kawałki po przygotowaniu barszczu wyławiam i wykorzystuję do sałatki śledziowej. Nic się nie marnuje :)